Spis treści:
Dzisiaj tekst z cyklu tych dziwnych. Nie tylko z racji trzech autorów, ale przede wszystkim tematu, bo mało kto zwraca uwagę na coś takiego jak zegarek w samochodzie. To oczywiste, że auto gdzieś go posiada. Jak się jednak okazuje, bywają pojazdy, w których ergonomia zeszła na dalszy plan i lokalizacja lub fizyczna obsługa zegarka nieco zaskakuje. A wiadomo, ilu użytkowników tyle historii, więc każdy z nas opisał swoje doświadczenia z tym związane.
Złożenie było proste: niech to będzie spojrzenie na ergonomię pod kątem zegarków, przy okazji poruszając kwestię samej zmiany czasu jako fizycznej czynności.
Autorzy: Sony Krokiet, SMKA, Rastoporte
Gdzie i jak ten zegarek? – Sony Krokiet
O zegarkach w aucie można trochę napisać – czy były albo i nie, jak były czytelne i gdzie były. Z reguły co samochód to inna lokalizacja, chyba że to modele spokrewnione ze sobą albo tego samego producenta. Z samych zegarków to można odróżnić te z tarczą, analogowe, oraz cyfrowe. Kwestia wyglądu też bywa różnie – od zwykłych prostych przez takie „na bogatości”. Zegarki analogowe miał chociażby Rolls-Royce, o którym się mówiło, że zegarek zagłusza silnik.
Jeśli chodzi o kwestię lokalizacji, to osobiście rozróżniam trzy takie ogólne – spoko, czyli na desce rozdzielczej albo w zegarach przed kierowcą. Ujdą, czyli zazwyczaj na środku deski rozdzielczej i dość wysoko, żeby nie odrywać oczu od drogi oraz „w dupie na słupie” – czyli gdziekolwiek, gdzie projektant miał fantazję.
Rzecz jasna, umiejscowienie zegarka zależy od wielu kwestii. Jedną z nich jest przeprowadzony lifting pojazdu. Takim niechlubnym przykładem jest Volkwagen Passat B8. W wersji przedliftowej zegarek normalnie występował; w polifcie usunięto go i zastąpiono napisem PASSAT.


Drugim jest wersja wyposażeniowa. Chociaż to nie jest regułą, tak w biedniejszych wersjach czasomierz może nie występować. W bogatszych z kolei zegarek może być w innym miejscu, niż przewidziano w podstawowej. O ile pierwsza zasada jest — no cóż — w miarę jasna, o tyle zmiana lokalizacji zegarka — bo inna wersja wyposażeniowa — jest moim zdaniem nielogiczna. Uściślając, jeśli czasomierz jest umieszczony w lepszym miejscu, to nie widzę problemu. Gorzej, gdy z nieznanych powodów — albo dosyć mętnych — zmienia się lokalizację w myśl „bo tak”.
Ostatnią kwestią jest oryginalność auta. Tutaj chciałbym zaznaczyć, iż chodzi mi o fakt aut nieprzerobionych, to znaczy po prostu takich, jakie wyjechały z salonu. To jest rzecz jasna sprawa nieco skomplikowana, bo zależy od konkretnego samochodu i wizji tuningowej tudzież przerobienia wyświetlacza, gdzie się znajduje zegarek w aucie.
Kilka przykładów lokalizacji zegarka — Sony Krokiet
Dobierając samochody, kierowałem się subiektywnym wyborem, a także różnorodnością zastosowanych zegarków. Uznałem bowiem, że ogólny obraz wykreują przeróżne samochody z różnych epok oraz segmentów.
Volkswagen Caddy mk 3 (2003-2020) – zegarek ma umieszczony „spoko”, to jest przed kierowcą. Czasomierz jest na wyświetlaczu umieszczonym między obrotomierzem a prędkościomierzem. Krótko – dobra lokalizacja, cyfrowy zegarek. Co z przestawianiem? Chwytamy lewe pokrętło i kierujemy w jedną stronę – w lewo godzinę zmienić, w prawo minuty.

Mazda 323 BF (1985-1989) – zegarek cyfrowy, przywodzący na myśl słynny „Toyota clock” – umieszczony na górze środkowej konsoli, czyli „ujdzie”. Jak go przestawiamy? Dwoma przyciskami, z których jeden odpowiada za godzinę, drugi za minuty, a trzeci resetuje czas.

Ford S-Max (2006-2014) – zegarek cyfrowy, umieszczony na ekranie pomiędzy zegarami, czyli lokalizacja „spoko”. Trochę trudniej robi się z ustawianiem – trzeba przeklikać się przez opcje i ustawić klawiszami umieszczonymi na kierownicy.

Nissan Primera P11 oraz P11-144 (1996-2002) – zegarek cyfrowy, umieszczony w zestawie wskaźników — czyli „spoko„. Przestawiamy go patyczkiem znajdującym się z lewej strony — nie kręcimy nim, tylko przyciskamy — jedno przyciśnięcie to godzina do przodu; 5 sekund po zwolnieniu przycisku zmieniamy minuty.

FSO Polonez (1978-2003) – kolejny zegarek z kategorii „spoko”. Zależnie od liftingu ma zegarek po lewej stronie obrotomierza (Polonezy z kwadratowymi zegarami) albo po prawej, w prawym dolnym rogu zegarów. Zegarek analogowy, ustawiany pokrętłem – żeby ustawić, należy po prostu kręcić odpowiednio pokrętełkiem przy zegarach.

Inaczej jest przy ostatnim liftingu, tak zwanym plusowym – zegarek zmieniono na cyfrowy. Można lepiej odczytać czas – ALE przestawiono go na środek konsoli, dokładniej po prawej stronie nad dźwignią biegów. Tutaj lokalizacja zmieniła się ze „spoko” na „ujdzie” łamane przez „w dupie na słupie”.

Fiat Siena/Albea/Palio Weekend (1997-2007) – tutaj lokalizacja jest cóż… zależna od wersji wyposażeniowej, a dokładniej od obecności radia. W biedniejszej, bez radia, zegarek jest zamontowany „ujdzie” – to znaczy na górze deski rozdzielczej. Zegarek cyfrowy z idiotyczną zmianą czasu. Zastosowano dwie wypustki, przez które trzeba wbić coś z czubkiem jak gwóźdź i klikać przez kolejne godziny. Lokalizacja i czytelność jest spoko. Nie spoko jest przeklikiwanie – HORROR.
Z kolei w wersji bogatszej jest klasycznie „w dupie na słupie” – zegarek z racji wstawienia fabrycznego radia przeniesiono na DÓŁ deski rozdzielczej. Dokładnie zamontowano go przed lewarkiem, w okolicach popielniczki. Zegarek tożsamy z tym w wersji biedniejszej. Dramat i karny banan za ten wymysł.

Mercedes-Benz W123 (1975-1986) – kolejna lokalizacja zegarka „spoko”, czyli przed kierowcą. Analogowy zegarek był dostępny w dwóch wariantach. Wersja biedniejsza, bez obrotomierza, miała większy czasomierz.

Z kolei bogatsze wersje miały mniejszy zegarek, ale w podobnej lokalizacji. Czasomierz umiejscowiono w tarczy obrotomierza. Da się zrobić logicznie Fiacie?

Zegarki zegarkom nierówne — Sony Krokiet
Czego dowodzi powyższe kilka przykładów? W sumie to jednej kwestii — o ile zestaw wskaźników przyjęło się montować przed kierowcą, tak zegarek już niekoniecznie. Pomijając kwestie wyposażeniowe, tak czasomierz nierzadko montowano tam, gdzie można było albo jak fantazja projektanta deski poniosła.
O ile umiejscowienie na przestrzeni lat było losowe, tak w ciągu ostatnich 30-40 lat zaczęto stosować zegarki cyfrowe. Nie będzie to dużą przesadą, jeśli stwierdzę, że są lepsze od analogowych. Szybciej można odczytać czas, po prostu patrząc na niego, aniżeli zerkając na tradycyjny z tarczą.
Obecnie zegarki z racji uproszczenia są po prostu kolejnym dodatkiem w komputerze pokładowym samochodu. Trochę szkoda, bo ładnie wkomponowany czasomierz poprawiał odczucia estetyczne podczas siedzenia w aucie. No i pokazywał czas, jeśli był dobrze ustawiony.
Renault Megane — SMKA
Jakiś czas temu postanowiłem zmienić godzinę w samochodowym zegarku elektronicznym. Szło o październikową zmianę czasu, czyli o godzinę do tyłu. Pojazd — Renault Megane generacji pierwszej, rocznik 2001, czyli francuski kompakt z lat 90. Próbując zmienić godzinę, nieco się zdziwiłem. Otóż okazało się, iż we francuskim bolidzie nie ma możliwości przestawienia samych godzin. Ot, mamy jeden pipsztok, a jedno jego kliknięcie, zmienia nam czas o jedną minutę do przodu. Czyli jak chcemy przestawić zegarek o jedną godzinę do przodu, to musimy przeklikać 23 godziny, po jednej minucie. Nie ma to jak ergonomia!

Citroen BX 16 TGI — SMKA
Czas na kolejny samochód, z którym to miałem sporo do czynienia. Citroen BX 16 TGI z 1990 roku. Ów francuski youngtimer miał na pokładzie elektroniczny zegarek, umieszczony ponad półką, która to z kolei ulokowana była ponad centralnymi nawiewami. Zegarek miał dwa przyciski. Kliknięcie jednego z nich przestawiało zegarek o godzinę do przodu, a kliknięcie drugiego o minutę do przodu. Czyli lepsza ergonomia niż w zdecydowanie młodszym Renault Megane!
Nie jest jednak tak do końca różowo. Otóż podczas projektowania Citroena BX, projektanci raczej nie myśleli, że ktoś będzie nim jeździł w dzień z włączonymi światłami. Ot, po włączeniu świateł, spadała intensywność podświetlenia zegarka (bo po co intensywne podświetlenie w nocy?). Nie był to może jakiś wielki problem, ale jeżdżąc latem z okularami przeciwsłonecznymi na nosie, nie byłem w stanie dostrzec godziny.
Co ciekawe, elektroniczny BX-owy zegarek miał format 12-godzinny, a pora dnia była definiowana poprzez dodanie am. lub pm. Kolejna ciekawostka — jak kiedyś zegarek zdemontowałem, aby dokonać naprawy podświetlenia, zauważyłem na zegarku napis „Made in France”. Śmiałem się, że w nowszym samochodzie napis pewnie brzmiałby „Made in China”.
Citroen BX 14 TGE — SMKA
Mój obecny Citroen BX, czyli wariant 14 TGE z 1992 roku, nie ma typowego samochodowego zegarka elektronicznego. Zamiast niego mamy klasyczny zegarek wskazówkowy umieszczony tam, gdzie bogatsze wersje Cytryny mają obrotomierz. Nie jestem fanem stosowania wskazówkowych zegarków w samochodzie, ale w sumie zegarek działa jak należy.

Peugeot 607 – SMKA
Przejdźmy do nieco bardziej zaawansowanego samochodu. Jeździłem sporo Peugeotem 607 wczesnej produkcji (2001). Okazał się całkiem niezawodny, na pewno bardziej niż sugerują to stereotypy o francuskich autach. Niestety, w pewnym momencie awarii uległ ekran centralny. Samochód jeździł dalej, brakowało mi jednak godziny standardowo wyświetlanej na ekranie. Jak widać, nowoczesność może się zemścić — gdyby pojazd miał zwykły zegarek elektroniczny obok ekranu, problemu by nie było. Pół biedy, że informacje o ustawieniach klimatyzacji wyświetlane były na oddzielnych ekranikach.
Zmiana godziny jako poważna przeszkoda — Rastoporte
Moja krótka historia może nie będzie niczym spektakularnym, ale możecie być równie zaskoczeni jak ja, kiedy zwykła zmiana czasu urosła do rangi poważnego przedsięwzięcia.
Wyobraźcie sobie sytuację, że kupujecie samochód za kilkanaście tysięcy złotych. Kryteria wyboru każdy ma inne, ale nikt na pewno nie szuka auta pod kątem jakiegoś tam zegarka. Co najwyżej patrzy na wersję wyposażenia, czy znajduje się tam podstawowy zestaw multimediów, czy już bardziej rozbudowana wersja z większym ekranem i nawigacją. Bardziej jest to problem współczesny, ale w autach wyższej klasy już 20 lat temu był wybór w tej kwestii.
Ja należałem do grupy tych zupełnie nie zorientowanych, dla których wyposażenie grało trzeciorzędną co najmniej rolę. I tak stałem się posiadaczem Mercedesa CLK (W209) z 2003 roku. Model ten niezależnie od wersji otrzymał na stałe analogowy czasomierz w zegarach.

Na wyposażeniu tego konkretnego egzemplarza było fabryczne jednoslotowe radio, które nie wyglądało zbyt zachęcająco i nie obsługiwało żadnych formatów oprócz audio cd (bez mp3). Do tego nie grało jakoś przyjemnie i sprawiało wrażenie najtańszego z możliwych, bo egzemplarz sam w sobie był raczej ubogo wyposażony.

Jak się później okazało, mimo malutkiego wyświetlacza, odbiornik miał wbudowaną nawigację, ale mapy odczytywane były z zewnętrznego nośnika, którym była płyta CD. Oczywiście po 18 latach od wyprodukowania nie było jej już w aucie, a stała się ona niezbędna do zmiany godziny i tak oto najprostsza czynność w aucie stała się niemożliwa.
Rozwiązanie problemu nie było trudne ani kosztowne, ale wymusiło wizytę w warsztacie wyposażonym w komputer z interfejsem diagnostycznym do Mercedesów. Konieczne było wgranie dodatkowej opcji do menu w zegarach i od tej chwili do zmiany czasu potrzebne były dosłownie trzy kliknięcia.
Ciekawostką jest fakt, że ten sam model i z tego samego rocznika, ale wyposażony już w duże, dwuslotowe radio, żadnych takich cudów nie wymagał. Opcja zmiany czasu dostępna jest w samym odbiorniku — dwa ruchy pokrętłem i sprawa załatwiona.

I tak to właśnie jest ze starymi samochodami, gdzie niekiedy najprostsza czynność, czy naprawa stają się bardzo skomplikowane.
A jakie są Wasze historie związane z zegarkami w autach?