Spis treści:
Ten samochód znają wszyscy. W tym także osoby nieinteresujące się motoryzacją. Nic dziwnego, bowiem Tico było nie tylko charakterystyczne, ale odniosło też niemały sukces. Za tym projektem kryje się jednak ciekawa historia powiązana z Fiatem, która już jest zdecydowanie mniej znana. Dlatego tym bardziej warta opowiedzenia na łamach naszego bloga.
Autor: Calavera
Chcemy nowe Tico!
Był 1988 rok, gdy Koreańczycy odkupili od Suzuki projekt trzeciej generacji Alto i na jego podstawie stworzyli Tico. Pomysł niewielkiego auta miejskiego (w Japonii podchodzącego pod klasę kei car) okazał się strzałem w dziesiątkę. Po kilku latach produkcji szefowie Daewoo zdecydowali się pójść za ciosem i stworzyć coś na kształt kompaktowego MPV, czyli niewielkiego vana w klasie aut miejskich, którym mogliby zdobywać również światowe rynki. Nikt w koncernie nie miał w zwyczaju siadać z ołówkiem i kartką przy biurku w celu narysowania fantazyjnych rysów nowego modelu – wszystko, co wykraczało poza kształt trójkąta prostokątnego, było poza zasięgiem. Zaczęto zatem przyglądać się bacznie projektom z całego świata. I tak wykiełkowała myśl o stworzeniu czegoś zupełnie nowego, bezpieczniejszego i przede wszystkim – własnego.
Zróbmy coś po włosku, coś fajnego!
Tymczasem na drugim jego końcu, gdzieś pomiędzy zapachem gotowanego Conchiglioni a dobiegającym z telewizora szalonym okrzykiem komentatora po kolejnym golu Roberto Baggio dla Juventusu, włoski koncern Fiat planował stworzenie następcy popularnego modelu Cinquecento. Warto przypomnieć, że był to model, który w sumie dopiero co wszedł do produkcji. Zewsząd posypały się pomysły co do nowej wersji popularnej „500-tki”. Wizje, marzenia, fantazje… lata 90. zaczęły rozpędzać się na dobre. Tak jak na dobre zaczął kończyć się XX wiek, więc ambicje stworzenia czegoś wyjątkowego i przełomowego były mocno pobudzone.
Jeden z najbardziej zdecydowanych projektów zaprezentowało studio projektowe Italdesign z Turynu, będące własnością włoskiego projektanta Giorgietto Giugiaro, znanego ze stylizacji takich brył jak Ferrari 250 GT, Delorean DMC-12, BMW M1 czy później Alfy Romeo Brera. Giugiaro imponował możliwościami stworzenia tak różnych od siebie projektów. Przykładem może być Volkswagen Golf I i Maserati Spyder, więc i w tym przypadku zaskoczył…



W 1992 roku na targach Motor Show w Turynie pojawił się koncept o nazwie Italdesign Lucciola. W założeniu był on minivanem o wymiarach Cinquecento (z wyjątkiem wysokości) i otwartym nadwoziem. Technologicznie krył hybrydę dwucylindrowego diesla z silnikami elektrycznymi. „Świetlik”, niczym w piosence „Lucciola” zespołu Maanam, mógł być pokochany tylko raz – jednak nie uczynił tego Fiat. Ostatecznie wołający poprzez wiatr, ten szalony wiatr… zrobił to koncern Daewoo. Choć po latach, do czego zaraz wrócę.


Tymczasem na kolejnym Motor Show w Bolonii ‘93 wizja Luccioli już pod marką Fiat ostatecznie nigdy nie została przez koncern podjęta do produkcji. Nie wiadomo do końca czy powodem była zbyt odważna stylistyka auta (wszechobecne krągłości), czy zbyt skomplikowany i kosztowny technologicznie projekt. Może nawet dla Fiata brzmiało to, jak czyste, włoskie szaleństwo? W końcu następcą Cinquecento zostało zupełnie tożsame z nim Seicento…

Daewoo bierze sprawę w swoje ręce
Mija kilka lat, samochody coraz odważniej zaczynają się zaokrąglać i mają coraz łagodniejsze rysy. Znacznie częściej modne stają się okrągłe lampy przednie. Ponadczasowy projekt Luccioli kurzy się na półce, gdy w 1995 roku odkrywają go Koreańczycy. Jednocześnie w 1996 roku zlecają zaprojektowanie następcy Tico australijskiej firmie Millard Design. Efektem jej prac jest zaprezentowany w 1997 roku na Seul Motor Show Matiz Concept, który technicznie bazował na Daewoo Tico. Mimo iż sam projekt został odrzucony przez Daewoo, to nazwa i technologia zostały przejęte do nowego modelu.



Koreański koncern ostatecznie zwraca się do Italdesign, które nie ma żadnego problemu z dogadaniem się z ambitną ówcześnie azjatycką marką. Daewoo, chcące odświeżyć swoją modelową gamę i stworzyć w końcu coś nowoczesnego, niekoniecznie ograniczającego się do kolejnego liftingu archaicznego Suzuki Alto, podejmuje rękawice i inwestuje w nowy projekt. Lucciola okazuje się szyta na miarę. Odpowiednie wymiary, szeroki rozstaw osi, pojemna kabina, współczesny wygląd pozwalają azjatyckim inżynierom na przygotowanie miejskiego, świeżego mikrovana, do tego niebędącego tylko przeróbką istniejącego już na rynku samochodu. Dodają parę drzwi, zamykają nadwozie i tworzą jeszcze w 1997 roku koncept d’Arts – praktyczny, tani miejski samochód o klasycznej konstrukcji, w trzech różnych odsłonach: City, Sport i Style. Podsumowując, po dwóch i pół roku prac powstaje nowy model oznaczony kodem M100, do złudzenia podobny do konceptu d’Arts City.
Tak ze „Świetlika” rodzi się Matiz, czyli „Przyjaciel”, do dziś rozpoznawalny w różnych częściach świata. Charakterystyczna, obła i nowoczesna sylwetka od początku podobała się bardziej niż Seicento nawet… Włochom. Jestem w stanie w to uwierzyć, gdyż w projekcie Matiza jest więcej włoskiego szaleństwa niż w Cinquecento i Seicento razem wziętych.
Folder reklamowy Matiza
Na koniec, kilka zdjęć z broszury reklamowej Daewoo. Prawdopodobnie jedyna okazja, aby zobaczyć Matiza w takim stanie.
Źródło: veikl.com
The living still give me the creeps.