Spis treści:
Co jakiś czas w stylistyce samochodów powraca temat nawiązań do starszych modeli. Nic dziwnego, koncerny samochodowe wykorzystują sentyment i nostalgię klientów, do tego co znają i lubią. Takie koncepty, jak i prototypy zazwyczaj lądują w magazynach, chociaż czasem trafiają też do produkcji. Retroauta najczęściej nawiązują do konkretnych modeli samochodów.
Zależnie od decyzji zarządu, w finalnej formie auta zostaje sam zarys, jak i niemal niezmieniony pojazd. Dobrym przykładem jest chociażby koncepcyjne Renault Laguna z 1990 roku – z konceptu ostała się wyłącznie nazwa, no i cztery koła. Produkcyjna Laguna była z innego segmentu. Czy to dobrze lub źle – niech każdy oceni. Przyjrzyjmy się zatem z bliska, jak to wygląda z „retrostylistyką” w przeróżnym wydaniu.
Autor: Sony Krokiet
Jak to wypada jednak z interpretacjami samochodów?
Wszystko jest zależne. Zazwyczaj takie nawiązania są dobre lub złe. To, jak odbieramy daną stylizację, zależy wyłącznie od nas. Całkiem normalnym jest, że dane auto jest określane brzydkim, ale ktoś powie, że mu się podoba. Każdy ma inne poczucie estetyki. Są jednak samochody, które ogólnie są dobrze odbierane. Istnieją też takie, na które decydują się wyłącznie osoby ekscentryczne. Koniec końców, decyzja należy do nas.
Na dobrą sprawę, o udanej retrostylistyce można mówić w jednym przypadku – kiedy auto sprzedaje się. Podczas etapu projektowego więcej lub mniej rzeczy może ulec zmianie – dane auto może trafić do kosza i nigdy nie zaistnieć na taśmie produkcyjnej. No właśnie, taśmie… Zazwyczaj większość takich interpretacji głównie rodzimej motoryzacji zostanie zapomniana. Takie rzeczywiste pojazdy jak Vosco są rzadkimi wyjątkami.
Nie zawsze „umiom”
Jednym z takich przykładów, kiedy coś nie wyszło do końca, jest Plymouth Prowler. Ten roadster nieistniejącej już marki Chrysler Corporation był samochodem, na który składano zamówienie. Dość powiedzieć, iż Prowler był dosłownie ostatnim modelem amerykańskiej marki. Po zakończeniu produkcji w 2000 roku, Plymouth został zlikwidowany.
Stylistycznie, z jednej strony, Prowler dość dobrze oddaje ducha aut z lat trzydziestych. Oddzielne błotniki przednich kół, maska i komora silnika w kształcie trójkąta oraz krótki i zwarty tył. Z drugiej rażą niektóre dodatki – plastikowe zderzaki, pseudochromowane elementy. Oddać jednak Prowlerowi należy, iż ducha ery prohibicji oddaje – podobnie jak…
Chrysler PT Cruiser. Patrząc na niego, z jednej strony widać wspomnianą stylistykę, z drugiej ogólną brzydotę wozu. Dość powiedzieć, iż nawet zaakcentowano charakterystyczne stopnie. Ilekroć spoglądam na niego, mam przed oczami widok Chryslera Airflowa, ale takiego mocno zobrzydzonego. O ile Airflow bronił się wybiegającą w przyszłość stylizacją, tak PT Cruiser z roku 2000 jest brzydki – zwłaszcza w wersji kabriolet.
Zarówno PT Cruiser jak i Prowler cierpią na typową bolączkę amcarów – wnętrze. Niby był jakiś pomysł, ale wyszedł mocno średnio. Plastiki tak samo, mocno średnie. Ostatecznie, jak Prowler się nie sprzedawał, tak PT Cruisera wyprodukowano ponad milion egzemplarzy. Całkiem nieźle jak na brzydkie kaczątko.
Dziki koń z Michigan
Jednym z takich udanych wozów hołdujących stylistyce retro, jest Ford Mustang. Ale nie wszystkie – generacje z lat 80. i 90. nie cieszą się uznaniem. Co innego Mustangi po 2005 roku – prasa motoryzacyjna czy klientela docenia muskularną sylwetkę kultowego muscle cara. Cały projekt retroauta zdaje się krzyczeć „jestem potomkiem Mustanga z lat 60. I się nie wstydzę tego”.
Tutaj specjalnie wspominam o generacji z 2005 roku, a nie późniejszych. Moim zdaniem, ona wyszła całkiem przyzwoicie. Późniejsze wyszły bardziej agresywnie w odbiorze, chociaż dalej widać ducha modelu Mustanga. A, nie rozmawiajmy o Mustangu Mach-E, okej? To jest wyłącznie skok na kasę podparty sentymentem – Mustang jako elektryczny crossover, kto to widział… I piszę to jako ktoś, kto nie jest fanem Mustanga ani nawet posiadaczem. Po prostu, jak chcesz by szanowano budowaną latami legendę, to jej nie psuj nowymi trendami. I to dotyczy KAŻDEGO producenta.
Co innego Delta…
Nieco później, bo w 2008 roku, wprowadzono do produkcji trzecią generację Lancii Delta. Pierwsze dwie, wyglądające jak Golf, Polonez czy chociażby Moskwicz Aleko, zyskały uznanie w rajdach. Prostokątne, nieco klinowate Delty zapadły w pamięć poprzez zwycięstwa i technikę. Specjalnie nie piszę o wykonaniu, bo ta kwestia to jednak dowcip przy włoskich autach. I nie, Lancia to nie premium – jak chcesz auto premium, to kupujesz Mercedesa, Cadillaca czy Lexusa, a nie Renault Safrane czy Lancię Kappę.
Podobnym dowcipem musieli się wykazać włodarze Fiata – pierwsze dwie generacje Delty, jakkolwiek zwyczajnie by nie wyglądały, tak wzbudzały ekscytację – głównie wskutek rajdowych wersji Integrale. Trzecia generacja z 2008 roku była zaprzeczeniem tego. Zamiast smukłych linii, fani włoskich hmm pojazdów otrzymali ciężarną krowę o nazwie kultowego retroauta. Poważnie. Z Deltą zrobiło się to samo co ze wspomnianą wyżej Laguną – została tylko nazwa.
Da się zrobić coś nieociężałego?
Oczywiście, że się da! Dobrym przykładem retroauta jest Mini produkowane od 2001 roku. Chociaż starsza generacja zakończyła żywot rok wcześniej, to Nowe Mini – znaczy te od 2001 – powinno, wraz z Mustangiem z 2005, być w encyklopedii pod hasłem „udane retro nawiązania”. Samo Mini tak chwyciło, że BMW – właściciel praw do marki – rozszerzył ofertę o chociażby Clubmana, Countrymana, wersję kabrio czy sportową John Cooper Works. Swoje zrobiła sympatyczna stylistyka oraz przyzwoita, choć czasem kaprysząca mechanika z BMW.
Czy do tego dołożyła się kultowość modelu – Jaś Fasola czy Beatlesi nim jeździli – i udana konstrukcja? – odpowiadając cytatem, powiedziałbym, że „nie wiem, choć się domyślam”.
Dobrym wzorem retroauta jest także Fiat 500 z 2008 roku. To jest w ogóle niepojęte, jak włoska marka zrobiła z tego swojego konia pociągowego gamy. Na bazie „500” i z numerem 500 w nazwie jest tyle modeli, iż na resztę nie ma uwagi. Serio. Jeszcze kilka lat temu można było kupić Tipo, Grande Punto/Punto Evo czy Bravo. A dzisiaj? Model 500 i Ducato…
Obecnie główna gama Fiata to 500… 500 z faltdachem, „500” elektryczna”, większa „500”… Żeby było śmieszniej, Fiat chce ograniczyć model 500 do wersji elektrycznej… Co jak co, ale im należy się ten obrazek z „łbem do interesów”.
Retro Antypody
Oddzielnym przypadkiem retroauta jest Holden Efijy. Koncept nieistniejącej już australijskiej marki powstał w 2005 roku. Efijy był pokazywany na salonach samochodowych obok innych marek General Motors.
Koncept z zewnątrz nie wyglądał źle – był niski, długi… Swoim wyglądem przypominał wozy z przełomu lat 40. oraz 50., jednak po obniżeniu nadwozia. Sam pojazd był współczesną interpretacją Holdena FJ – stąd też nazwa.
Smukła, budząca respekt sylwetka mogła się podobać. Gorzej zaczynało być w środku. Wnętrze Efijy było utrzymane w podobnym tonie co karoseria, ale… Czuć było, że to koncept pokazowy – wszystko się świeciło i błyszczało. Efekt finalny retroauta był dość dyskusyjny. Dyskusyjna nie była za to mechanika – podzespoły pochodziły z nie byle jakiego auta, bo z Chevroleta Corvette, na czele z sześciolitrowym silnikiem LS i czterobiegową skrzynią automatyczną. Sam pojazd pozostał konceptem, zaś kilkanaście lat później Holden został zamknięty przez GM.
Miejski toitoi znaczy „duchowy” następca przyjaciela
Żeby nie było, że tylko są szkalowane włoskie pojazdy… Kiedyś Citroen produkował Ami 6 – następcę równie popularnego co brzydkiego modelu 2CV. Chociaż Ami 6 szybciej zjechało z taśmy od francuskiej „kaczki”, to pamięć o nim pozostała. Po wielu latach Citroen przypomniał sobie o tymże modelu i przedstawił coś… Coś dziwnego, w założeniach elektrycznego i miejskiego, o nazwie Ami. Ni cholery nie wiem, gdzie on przypomina tenże model francuskiego producenta. Gdybym był jednak fanem marki z szewronami, to byłbym co najmniej rozczarowany.
Żarty na bok. Ciężko znaleźć nawiązania do wspomnianego modelu, bo współczesne „coś” wygląda jak plastikowa toaleta z doczepionymi kołami. Naprawdę, ciężko o jakąkolwiek gorszą degradację nazwy niż nazwanie czterokołowego kibla od popularnego modelu. Z przeróżnych głosów w Internecie ciężko znaleźć jakkolwiek pozytywne o tym „cosiu”. Jeśli już jest, to taktownie nie wspomina się o wyglądzie tego… retroauta. Chociaż protoplasta, Ami 6, także nie błyszczał pod tym względem, to jednak jego stylistyka bardziej plasuje się w kategorii “dziwaczna”, aniżeli “odpychająca”.
Z jednej strony jako wóz typowo do miasta, może zdać egzamin, z drugiej… Nie wiem czy jeździłbym – nie dość, że wygląda co najmniej niewzbudzająco zaufania, to i bagażnik nie istnieje; chyba że złożysz siedzenie pasażera. Jeśli jesteś kobietą, to nie pojedziesz z przyjaciółką na zakupy. Chyba że wybierzecie się dwoma takimi Ami. Po co jednak jechać dwoma tojtojami, jak można już chociażby Smartem? Albo Yarisem? Ewentualnie fancy SUVem, bo hihi lepiej widzieć i parkować? 😉 Nie widzę w Ami sensu.
Rendery i makiety
Ostatnią kwestią, godną osobnego wpisu, są rysunki przedstawiające interpretacje samochodów z ubiegłego ustroju. Mowa tutaj o Nowych Trabantach, Nowych Syrenkach czy innych Nowych Polonezach albo Nowych Maluchach. Wspominam o nich specjalnie dlatego, że zdecydowana większość tych renderów nimi pozostanie i retroauta nie powstaną w namacalnej formie. Koniec, kropka i ćwiczenia w programie graficznym.
Pewnym wyjątkiem jest Vosco, które wyewoluowało z jednego z konceptów Syreny. Projekt wyewoluował do VOSCO EV2, wersji elektrycznej pojazdu. Chociaż powstała pewna przedprodukcyjna partia sztuk Vosco, to obecnie są nikłe szanse na produkcję tego pojazdu.
Podobna sprawa miała się z newTrabi aka Trabant NT od Herpy. Herpa, firma produkująca modele samochodów, wykupiła prawa do Trabanta. Ten kultowy enerdowski wóz cieszy się popularnością na Zachodzie, ale i u nas. Dość powiedzieć, że w wyniku transakcji przedstawiono… model. NewTrabi, według planów, miał być elektrycznym pojazdem w nadwoziu kombi. Jak plany się potoczyły? Cóż, newTrabi pozostał makietą.
Stylistycznie newTrabi przyzwoicie oddaje ducha Trabanta. Jeśli chodzi o sylwetkę i jej całokształt, to widać inspirację Trabantem 601 Universal. Oczywiście, projekt wozu uwspółcześniono, tak jak chociażby Mini. Zachowano jednak charakterystyczne elementy dwusuwowego autka.