Spis treści:
Dziś tekst dotykający pewnej kontrowersyjnej części naszego żywota – polityki. Możemy się polityką nie interesować, ale i tak prędzej czy później ona zainteresuje się nami. Dowodem tendencja, aby w polskich miastach zaimplementować tak zwaną Strefę Czystego Transportu (SCT). Czyli strefę, do której nie można wjechać starym samochodem, bowiem stare samochody trują i ogólnie rzecz biorąc, są be. Artykuł napisałem z perspektywy miłośnika gratów i innych youngtimerów, zawierający moje przemyślenia odnośnie SCT.
Autor: SMKA
Strefa Czystego Transportu w Warszawie
Pomysł, aby o tym napisać, zrodził się u mnie pod wpływem chryi wokół warszawskiej Strefy Czystego Transportu. Otóż w 2024 roku powstanie w Warszawie SCT, która to ma wyeliminować stare samochody. Co rozumiane jest przez pojęcie stary samochód? W przypadku pojazdów z silnikiem benzynowym chodzi o samochody wyprodukowane przed 1997 rokiem. Natomiast jeśli idzie o pojazdy z Dieslem pod maską, twórcy strefy chcą wyeliminować auta sprzed 2006 roku. Przy czym warszawska SCT ma poniekąd ewoluować – od 2026 roku ma ona eliminować benzyniaki sprzed 2001 roku oraz Diesle sprzed 2010 roku. Natomiast od 2028 roku eliminacji mają podlegać benzyniaki sprzed 2006 roku i Diesle sprzed 2015 roku.

Oczywiście, będą pewne wyjątki, jak choćby samochody zabytkowe oraz samochody eksploatowane przez seniorów.
No właśnie. Pomysł chyba nie do końca spodobał się mieszkańcom stolicy. 7 grudnia 2023 roku, podczas głosowania nad wprowadzeniem SCT, sporo ludzi demonstrowało przeciwko owej strefie. Pojawił się nawet pewien dziennikarz motoryzacyjny, dobrze znany w światku miłośników jeżdżenia starym gratem – Tymon Grabowski.
Muszę tutaj nadmienić, iż przed głosowaniem nad warszawską Strefą Czystego Transportu, niby przeprowadzono konsultacje społeczne. Napisałem niby, bowiem mam nieodparte wrażenie, że w naszych polskich realiach, tego typu konsultacje to fikcja. Chyba możemy założyć, że wielu Warszawiaków nawet nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, iż SCT zbanuje również ich własny leciwy automobil.
Napisałem wcześniej, że warszawska SCT przewiduje wyjątkowe podejście do seniorów. Pomysł, aby starszy człowiek mógł jeździć starym samochodem, a młody nie to koncepcja, która nie znajduje uznania w moich oczach. Trąci mi to jakąś formą dyskryminacji ze względu na wiek.
Wpływ SCT na graciarstwo
Jak pewnie czytelnicy tego bloga się domyślają, lubię stare samochody francuskie. Stąd też krzywo patrzę na wszelkiego rodzaju odgórne regulacje, mające za zadanie wyeliminować stare samochody z naszych ulic. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że jak chcę mieć stare auto, to powinienem zarejestrować je na zabytek. Wszystko fajnie, jest tylko pewien problem. Aby zarejestrować samochód jako pojazd zabytkowy, ów pojazd powinien mieć zasadniczo 30 lat lub więcej. Jednocześnie nie każdy stary grat eksploatowany przez hobbystę jako pojazd weekendowy, jest aż tak stary. Są ludzie, którzy jako pojazd hobbystyczny trzymają samochód 25-letni, a nawet 20-letni. Ot, aby pojazd był postrzegany przez samochodziarzy jako youngtimer, czyli młody samochód zabytkowy, nie musi mieć wcale 30 lat. Ważne są również inne czynniki, które to niekoniecznie są uwzględniane przez regulacje prawne.
Dodajmy, że aby samochód stał się pojazdem 30-letnim, musi przetrwać okres kiedy to jest autem dwudziesto-trzydziestoletnim. Taki samochód nie jest jeszcze tak stary, aby go zarejestrować jako zabytek. Jest jednak na tyle stary, że wszelkiego rodzaju odgórne zakazy pokroju SCT, mogą stanowić zagrożenie dla jego egzystencji. Innymi słowy, jeśli w Polsce spopularyzowana zostanie idea Strefy Czystego Transportu, to spadnie liczba samochodów będących w stanie dotrwać do trzydziestego roku życia. Ot, Strefa Czystego Transportu spowoduje, że jakaś część starych samochodów zostanie zezłomowana, zamiast stać się w przyszłości autem zabytkowym.
Jestem zdania, że popularyzacja koncepcji SCT, utrudni życie miłośnikom starych samochodów. Jeśli Strefy Czystego Transportu staną się popularnym rozwiązaniem, to najpewniej uprawianie graciarstwa stanie się bardziej kosztowne niż obecnie. Nie podoba mi się to. Oczywiście, jak można się domyślić z kontekstu, pisząc o graciarstwie, mam na myśli posiadanie starego samochodu z kaprysu, a nie ujeżdżanie samochodu w złym stanie technicznym.
Czym jest youngtimer?
Tutaj dochodzimy do niezwykle ciekawego zagadnienia. Czym tak naprawdę jest youngtimer? Czy aby auto było youngtimerem, musi być po prostu odpowiednio stare? Czy może liczą się również inne czynniki, które to powodują, że samochód 25-letni youngtimerem być może, a 30-letni wcale youngtimerem być nie musi? Jestem zdania, że wiek ma istotne znaczenie, ale nie jest czynnikiem jedynym. Inne czynniki zwiększające współczynnik youngtimerowości to nietypowa konstrukcja pojazdu, dobry stan techniczny, rzadko spotykana wersja oraz rzadkość występowania samego auta. Ot, Volkswagen Golf rocznik 2000., w agonalnym stanie technicznym, to nie jest youngtimer. Jest to stary złom. Natomiast Volkswagen Golf rocznik 2000. w stanie idealnym i mocnej wersji silnikowej, może już podchodzić pod youngtimera.
Inny przykład – Citroeny z zawieszeniem hydropeumatycznym. Citroen XM bądź Citroen Xantia, wyprodukowane w okolicach 2000 roku, można chyba już uznać za youngtimery. Zakładając dobry stan techniczny oraz uwzględniając jak nietypowym rozwiązaniem jest citroenowe zawieszenie hydropneumatyczne. Choć gdyby chcieć taką Cytrynę z przełomu wieków zarejestrować jako auto zabytkowe, to pewnie byłoby to mocno problematyczne, biorąc pod uwagę wiek grubo poniżej 30 lat.


Kolejny przykład to samochody włoskiej marki Alfa Romeo. Taka Alfa Romeo 166 wyprodukowana w okolicach 2000 roku, nie jest jeszcze aż tak stara, aby stała się oficjalnie zabytkiem. Jednocześnie jest to pojazd na tyle rzadko spotykany, że w oczach samochodziarzy już uchodzi za auto przeznaczone dla hobbysty bądź innego pasjonata. Tak po prawdzie, spotkałem się z informacją, iż nawet posiadanie Alfy Romeo 159 (produkowanej od 2005 roku), podchodzi powoli pod youngtimerstwo.
Czy to ma sens?
Zdaję sobie sprawę z tego, że w życiu momentami trzeba iść na kompromisy. Choć lubię graciarskie klimaty, to byłbym skłonny przełknąć Strefy Czystego Transportu, gdyby miały one sens. Innymi słowy, gdyby wprowadzenie SCT istotnie poprawiło jakość powietrza w naszych miastach, byłbym w stanie zaakceptować ograniczenia dotykające graciarzy oraz innym youngtimerowców. Jest jednak pewien problem. Otóż uważam, iż efektywność SCT będzie najpewniej mocno ograniczona. Popatrzmy choćby na rok 2020 i ograniczenia związane z wirusem Covid 19. Choć znacznie spadła intensywność ruchu samochodowego, to nie nastąpiła istotna poprawa jakości powietrza. Stąd też można zakładać, iż wprowadzenie SCT niewiele zmieni.
Mamy również przykład Niemiec, gdzie wprowadzenie SCT nie poprawiło istotnie jakości powietrza. Ogólnie rzecz biorąc, można założyć, że wymiana parku maszynowego następuje samoczynnie, bez odgórnych nakazów i zakazów. Właściciel starego samochodu najczęściej w końcu go sprzedaje bądź złomuje, a zamiast niego kupuje nowszy pojazd. Dzieje się tak nawet bez bata pod postacią zakazu wjazdu do centrum miasta. Dodatkowo spokojnie można założyć, że im starszy samochód, tym mniej kilometrów rocznie przejeżdża. Samochody 25-letnie i starsze zasadniczo stoją, a nie jeżdżą.
Nadmienię, iż powody, dla których stare samochody robią niewielkie roczne przebiegi, są różne. Od tego, że wiele starych samochodów jest w niezbyt dobrym stanie technicznym do tego, że przeciętnie posiadacz leciwego auta jest mniej zamożny od posiadacza samochodu nowego. Jakaś część posiadaczy starych samochodów to emeryci, którzy to zasadniczo jeżdżą mniej od ludzi w wieku produkcyjnym.
Niska emisja i unos wtórny
Warto zauważyć, że w polskich miastach to niska emisja bardziej szkodzi jakości powietrza, od starych samochodów. Pisząc o niskiej emisji, mam na myśli między innymi domowe piece grzewcze. Można to zresztą prosto wytłumaczyć. Trudno spalić (przykładowo) śmieci przy pomocy silnika starego samochodu. Natomiast jak najbardziej można tego dokonać, używając domowego pieca.
Kolejny argument przeciwko SCT to tak zwany unos wtórny. Otóż samochody zanieczyszczają powietrze nie tylko poprzez spaliny wydobywające się z rury wydechowej. Przemieszczanie się samochodu po jezdni powoduje, że pył i kurz znajdujący się na niej zostaje poderwany w powietrze. Zjawisko to pogarsza jakość powietrza, a jednocześnie nie da się mu zapobiec poprzez zakaz jeżdżenia starym samochodem. Nawet gdyby wszyscy kierowcy przesiedli się do samochodów elektrycznych, unos wtórny nadal by istniał. No, chyba że ograniczyć ruch samochodowy w ogóle, bez brania pod uwagę wieku pojazdu.
Wpływ SCT na emisję dwutlenku węgla
Dyskusja o SCT jest dowodem na to, iż należy odróżniać emisją typowych szkodliwych substancji (między innymi tlenki azotu i tlenek węgla), od emisji dwutlenku węgla. Otóż Strefy Czystego Transportu może i mają jakiś tam wpływ na emisję typowych szkodliwych substancji. Jednocześnie wpływ SCT na emisję dwutlenku węgla jest najpewniej minimalny. Ot, emisja dwutlenku węgla zależy od tego, ile samochód zużywa paliwa, a stare samochody i tak jeżdżą niewiele. Powiem więcej, w skali całego globu pomysły pokroju SCT mogą wręcz zwiększać emisję dwutlenku węgla! Przecież jeśli ktoś kupuje nowy samochód, aby zastąpić nim swój wiekowy pojazd, to ten nowy samochód trzeba wyprodukować. Jednocześnie produkcja różnych rzeczy (w tym samochodów) zasadniczo powoduje emisję dwutlenku węgla.
Innymi słowy, jeśli ktoś na serio chce walczyć z globalnym ociepleniem poprzez zmniejszanie ludzkiej emisji dwutlenku węgla to, zamiast popierać SCT, powinien popierać produkowanie rzeczy trwałych, a następnie wieloletnią ich eksploatację. Podejście zmuśmy kierowców do wymiany samochodu na młodszy, czyli SCT, to raczej zaprzeczenie koncepcji wieloletnia eksploatacja już wyprodukowanego urządzenia.
Teorie spiskowe
Pomysł, aby wprowadzić w polskich miastach Strefę Czystego Transportu, rodzi podejrzenia, które trącą nieco teorią spiskową. Można postawić przykładowo tezę, iż SCT jest na rękę producentom samochodów. Ot, dla producenta samochodów to dobrze jeśli użytkownik co kilka lat kupuje nowe auto. To na takich ludziach producent zarabia. Nie na ludziach, którzy to upalają swojego grata przez kilkadziesiąt lat. Można również postawić tezę, że SCT jest na rękę ludziom bardzo zamożnym. Bądź co bądź, jeśli sztucznie zwiększyć koszt posiadania samochodu, poprzez odpowiednie regulacje prawne, to dzięki takiemu rozwiązaniu zmniejszy się ilość korków. Czyli zamożny kierowca drogiego samochodu nie będzie musiał stać w korku razem z plebsem w gratach.
Ergo, można postawić hipotezę, iż to producenci samochodów do spółki z innymi zamożnymi ludźmi lobbują za SCT i rozwiązaniami zbliżonymi. Lobbują, niekoniecznie myśląc o czystości miejskiego powietrza. Dodam, że piszę owo stwierdzenie mimo tego, że nie jestem fanem filmów z żółtymi napisami.
Jakie rozwiązanie bym poparł?

Jeśli już miałbym poprzeć jakieś rozwiązanie, to bardziej restrykcyjne podejście do emisji spalin podczas przeglądu technicznego auta. Czyli jeśli ktoś chce mieć samochód z lat 90., to niech pojazd ten spełnia normy emisji, jakie powinien spełniać. Jeśli pojazd powinien oficjalnie spełniać normę Euro 1, to niech spełnia ową normę. Jestem zdania, że tego typu podejście jest znacznie bardziej uczciwe od odgórnego bana na stare samochody. Tym bardziej, iż w posiadaniu youngtimera chodzi między innymi o to, aby pojazd był w dobrym stanie technicznym.
Na bazie mojej powyższej wypowiedzi widać iż o ile jestem zwolennikiem posiadania starego auta, to nie jestem zwolennikiem podejścia typu mam wycięty DPF, ale co tam, Diesel musi dymić. Stary samochód, tak, ale w dobrym stanie. Jako przeciwnik Stref Czystego Transportu muszę zresztą przyznać, że spora część starych aut jest w nieprzesadnie dobrym stanie technicznym.
Przyszłość Stref Czystego Transportu
Jestem zdania, że Strefy Czystego Transportu zostaną w Polsce prędzej bądź później spopularyzowane. Tym bardziej, że skoro taka strefa powstanie w Warszawie, to i włodarze innych miast będą mieli argument za tego typu strefą u siebie. Mam na myśli argument typu, skoro w stolicy wprowadzono takie rozwiązanie, to i my musimy mieć coś podobnego. Argument może i słaby, ale jednak nadający się do wykorzystania podczas politycznych sporów.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że bawię się tutaj w przewidywanie przyszłości. Jednocześnie próby przewidywania tego jak będzie wyglądać przyszłość, często kończą się nietrafionymi prognozami. Kto wie, może więc Strefy Czystego Transportu są jedynie chwilową modą, o której za wiele lat pamiętać będą jedynie ludzie zainteresowani historią motoryzacji?